Następny dzień wyprawy zaczęliśmy od wizyty w Linkwoodzie skąd niestety nas przegnano, że niby nie wolno wchodzić... to czemu brama otwarta? Eeee (spróbować zawsze trzeba)
Prawdziwym celem numer jeden był jednak słynny The Macallan
okolica całkiem ładna
sprzęt jednak nieco zużyty
Macallan ma bardzo fajne muzeum: np to przez większość okresu dojrzewania widzi whisky...
w tej palecie barw mniej więcej obracamy się popijając nasz ulubiony trunek :)
a tu możemy poczuć typowe aromaty...
magazyny... tu spotkaliśmy naszego rodaka, który jednak natychmiast pomknął do swoich obowiązków
Jako pionierzy odkrywaliśmy nowe ścieżki i przecieraliśmy szlaki... ale tak to jest jak się podróżuje z Radkiem ;) (jak widać po minie mojej i Maćka, podróżowanie z Radkiem nie jest nam straszne)...
Destylarnie... wszędzie...
Z powodu braku czasu, zrobiliśmy naprawdę szybką przebieżkę przez Glena Granta
sejf w którym oddziela się dobre alko od złego alko... ale czemu sejf?
rzut oka na halę alembikową...
...oraz na całkiem malowniczo położoną destylarnie
Na koniec mieliśmy zaplanowaną wizytę w Glen Moray (uprzedzając wszelkie pytania - nie, Michał nie był jeszcze martwy...)
Wizyta była bardzo przyjemna, a no końcu mogliśmy zobaczyć gdzie mieszka sam szefu... no daleko do roboty to nie ma...
stay tuned...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz