niedziela, 15 lipca 2018

Szkocja - Islay (maj 2017)

Witam wszystkich po długaśnej przerwie... jeśli oczywiście ktoś tu jeszcze zagląda. Dziś wrzucam nieco zaległe fotki z wyprawy do Szkocji. Ci co mnie znają, wiedzą że lubię czasem przysiąść z kieliszkiem dobrej whisky... no może ewentualnie trochę częściej niż czasem. W zeszłym roku wybrałem się z grupą przyjaciół na festiwal whisky na malowniczą wyspę Islay. Oprócz spożywania zacnych trunków oraz eksplorowania destylarni udało mi się sfotografować nieco pięknych krajobrazów, których w Szkocji nie brakuje. Zapraszam do oglądania.


Piękna pogoda podczas podróży na Islay z lotniska w Glasgow nie zapowiadała małego dramatu, którego doświadczyliśmy później...


Nasza wyprawa odbywała się etapowo. Najpierw musieliśmy dostać się z Glasgow na Islay, dokąd miał nas zabrać prom, a następnie kolejny prom do miejsca naszego zamieszkania czyli na wyspę Jura. Niestety w związku z różnymi splotami wydarzeń nie udało nam się dotrzeć na czas przed odpłynięciem promu. Po nerwowych negocjacjach udało nam się zabrać kolejnym promem i kiedy emocje nieco opadły, okoliczności przyrody wynagrodziły mi nerwowe chwile... To była jedna z najwspanialszych podróży jakich doświadczyłem w życiu...







Niestety na kolejny prom już nie mieliśmy szans więc musieliśmy przenocować na kempingu. Rankiem dobry humor nas nie opuszczał, gdyż mieliśmy przed sobą dzień pełen atrakcji. Ruszyliśmy w drogę aby wsiąknąć w festiwalowy klimat...








A tu już jedna z destylarni na wyspie Islay - Lagavulin. Podczas każdego dnia festiwalu jedna z destylarni urządza piknik z muzyką, jedzeniem i oczywiście w towarzystwie najprzedniejszych trunków. Można zwiedzać, uczestniczyć w różnych eventach lub po prostu siedzieć sobie na trawie nad wodą, wcinać hamburgera z jelenia popijając whisky i rozmyślać nad życiem... ;)



To w takich alembikach dzieje się magia...



Dopiero po południu dotarliśmy do naszego "obozu" na Jurze. Tak, ten budynek kiedyś był kościołem, ale okazał się bardzo wygodnym miejscem dla naszej wesołej kompanii.


Pomimo wszechobecnych "midges" - czyli latających i gryzących robaczków, miejsce to było bardzo malownicze.


Oprócz destylarni nasza grupa lubi też zwiedzać okolicę... a w Szkocji pięknych i ciekawych miejsc nie brakuje. Np ruiny twierdzy Finlaggan.







A poniżej ekhm... cycki Jury... znaczy się, Paps od Jura.


Takie widoki z naszej bazy.


Kolejnego dnia wyruszyliśmy poszukać Kildalton Cross czyli jednego z najstarszych celtyckich krzyży, który stoi (jak podaje Wikipedia) od ok. 800 roku na cmentarzu w Kildalton na Islay. Wchodząc na cmentarz przywitała nas tabliczka ze straszną przestrogą. Jak widać ze Szkotami to nie ma żartów...


Poniżej ruiny kościoła...


...a tu widoczny krzyż


Destylarnia Laphroaig.


Tutaj słodownia jęczmienia i resztki tego co pozostało z legendarnej destylarni Port Ellen


Tutaj ponownie widać naszą bazę wypadową


Po 4 dniach wspaniałej przygody musiałem niestety opuścić wesołą kompanię i wrócić do domu. Nie zaprezentowałem tu wszystkich odwiedzonych destylarni i opowiedziałem jedynie drobną część naszych przygód, ale jak to mówimy w naszym gronie: co się wydarzy na Islay - zostaje na Islay. 




Szkocja to naprawdę piękny kraj i jeśli kiedyś będziecie mieli okazję, to zdecydowanie warto ją odwiedzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz