A teraz przechodzimy do mięska ;) czyli do kolejnej części relacji z Chin. Kiedy skończyliśmy zwiedzanie okolic Yu Garden, postanowiliśmy przejść się (upał nie do zniesienia... ok 35 stopni, przy temperaturze odczuwalnej 57 stopni...) do kolejnej świątyni, tym razem konfucjańskiej... ale o tym w kolejnym wpisie bo sama droga do tej świątyni byłą wyjątkowa. Przechodziliśmy bowiem przez coś co może trudno nazwać starówką - przynajmniej w naszym rozumieniu tego słowa. Była to taka stara dzielnica, gdzie nic nie było zrobione pod turystów i nie udawało niczego czym nie jest. Pełno ciasnych uliczek o niskiej zabudowie. Fantastycznie rozbudowana sieć instalacji elektrycznych, porozwieszane ubrania, rusztowania z bambusa i pozorny "bałagan". W tym całym nieładzie i zaniedbaniu było to fascynujące. Wydawałoby się, że turysta w takiej okolicy może czuć się nieswojo, ale ani przez sekundę nie czułem się zagrożony. Jedyne co, to dobrze, że mieliśmy przewodnika, bo można by się tam konkretnie zgubić :) Wszędzie jakieś przybudówki, podwórka i zakamarki, jednej bardziej inne mniej zadbane... Aż szkoda, że jak podczas całej tej podróży wszystko w dość konkretnym tempie... ale mam nadzieję, że udało mi się nieco z tego klimatu pokazać na zdjęciach.
cegła narysowana :)
trochę bardziej zadbane zakątki też są:
ta pani po prawej odpoczywa...
trochę nowego, trochę starego:
bambusowe rusztowania
a z tej kładki można wejść wprost do centrum handlowego... klimatyzacja :)
A cóż to za rusztowanie? Z bambusa? :)
OdpowiedzUsuńano z bambusa :)
Usuń